Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/157

Ta strona została przepisana.

kątku z ciepłymi jeszcze popiołami mówiło o posępnej robocie nocnej...

Wzdłuż Marny.

Wyszedłem 3-go września przez bramę Montreuil. Niebo pochmurne, chłodne, wiatr północny, mgła. Nikogo niema w Montreuil. Drzwi i okna pozamykane. Poza parkanem usłyszałem gęganie stada gęsi — ztąd wieśniak nie odjechał, tylko się schował. Trochę dalej znajduje się otwarta karczma. Ciepło tu, piec sapie. Trzej żołnierze prowincyonalnej gwardyi ruchomej nawpół stojąc jedzą śniadanie. Milczący, z zapuchłemi oczami, nabrzmiałą twarzą, z łokciami opartymi na stole, biedni żołnierze jedzą i śpią razem. — Wyszedłszy z Montreuil, przeciąłem przez lasek Vincennes, niebieski od dymu biwaków. Tam stoi armia Ducrota. Żołnierze dla rozgrzania się rąbią drzewo. Aż litość bierze patrzeć na te osiki, brzozy, młode jesiony, które znoszą żołnierze, trzymając korzenie do góry, gdy piękna złocista korona ciągnie się za nimi po ziemi.
W Nogent też stoją żołnierze. Artylerzyści w ogromnych płaszczach, mobile[1] z Normandyi, pucułowaci i okrągli jak jabłka, mali żuawi zakapturzeni, zgrabni żołnierze liniowi, przygarbieni, zgięci we dwoje, podwiązani pod kepi niebieskiemi chustkami — wszystko to się porusza hałaśliwie i wałęsa po ulicy, tłoczy się przede drzwiami dwóch sklepów korzennych, które pozostały otwarte. Istne małe miasteczko w Algieryi.

Nareszcie wieś! Długa, prosta droga prowadzi do Marny. Przecudowny widnokrąg perłowej barwy, ogoło-

  1. Gwardya ruchoma.