Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/160

Ta strona została przepisana.

Kiedyśmy przybijali do brzegu, jeden z naszych wskoczył z taką gwałtownością, że łódź się przechyliła i napełniła wodą. Niepodobieństwo wieźć wszystkich od razu, żeby się nie potopić. Jeden z dzielniejszych pozostaje na brzegu. Jest to kapral z wolnych strzelców, miły chłopak w niebieskiem ubraniu, z małym ptaszkiem, przypiętym nad daszkiem czapki. Chciałbym bardzo wrócić, zabrać go, ale oto zaczyna się strzelanina z jednego brzegu na drugi. Poczekał chwilkę, nic nie mówiąc, potem zawrócił w stronę Champigny, idąc pod murami. Nie wiem, co się z nim stało.
Ten sam dzień. Połączenie dramatyczności z komizmem, czy to w rzeczach, czy u istot żywych wytwarza nadzwyczaj silne efekty. Czyż boleść na tle śmieszności nie wzruszy jeszcze głębiej, niż jakakolwiek inna? Czy można wyobrazić sobie mieszczanina z obrazu Daumier’a w agonii przedśmiertnej, albo wylewającego łzy nad trupem zabitego syna, którego mu odnieśli? Czyż nie jest to szczególnie wzruszającem?
Otóż więc wszystkie te wille mieszczańskie z nad brzegu Marny, wszystkie te śmieszne, kolorowane domki, blado-różowe, zielono-jabłeczne, kanarkowo-żółte, wieżyczki średniowieczne z cynkowemi ozdobami, kioski z fałszywej cegły, ogródki w stylu rococo, w których chwieją się banie srebrzyste, teraz, kiedy widzę je wśród dymu bitwy, z dachami powyszczerbianymi przez granaty, z połamanemi chorągiewkami, ze ścianami porysowanemi, pełne słomy i krwi — mają one teraz dla mnie straszny wygląd...
Dom, do którego wstąpiłem, żeby się obsuszyć, należał właśnie do tego typu. Wszedłem na pierwsze piętro do saloniku różowego ze złotem. Tapetowanie nie