Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/48

Ta strona została przepisana.

Z każdej takiej jamy wyglądała taka sama zniszczona czapka i żółte wąsy, które się śmiały na widok idących dzieci.
W jednym z kątów tej równiny znajdował się domek ogrodniczy, zabezpieczony od pocisków pniami drzew. Na dole siedzieli żołnierze i grali w karty. Niektórzy zajęci byli gotowaniem zupy przy dużym, jasnym ogniu. Rozchodził się przyjemny zapach kapusty i słoniny. Cóż za różnica z biwakiem wolnych strzelców! Na górze mieszkali oficerowie. Ztamtąd słychać było grę na fortepianie i odkorkowywanie butelek z szampanem.
Kiedy weszli nasi Paryżanie, spotkał ich jeden okrzyk radości. Oddali swoje dzienniki, poczem dano im napić się i wyciągano na rozmowę. Wszyscy oficerowie tu zebrani mieli jakieś złe, harde miny. Ale drągal rozbawił ich swoją swadą ordynarną, swoim słownikiem łobuza. Śmiano się, powtarzano jego wyrazy, nurzano się z rozkoszą w tem błocie Paryża, którem ich częstował...
Mały Stenne chciał także mówić, aby dowieść, że nie jest głupcem, ale nie mógł — coś go wstrzymywało. Nawprost niego, trochę na uboczu, siedział jakiś Prusak, starszy i poważniejszy niż inni, i czytał, a raczej udawał, że czyta, bo patrzył ciągle na chłopca. We wzroku tym widać było jakąś czułość i jakby wyrzut — może tam w kraju zostawił także syna w tym wieku, bo zdawał się mówić:
— Wolałbym umrzeć, niż żebym miał widzieć mego syna zajmującym się takiem rzemiosłem...
Od tej chwili Stenne uczuł, jakby jakaś ręka nacisnęła mu serce i wstrzymała jego bicie. Słyszał niewyraźnie, jak pośród ogólnego śmiechu towarzysz jego kpił ze swojej gwardyi narodowej, wyśmiewał sposób odby-