Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/55

Ta strona została przepisana.

Pewnego dnia wybrałem się do fortu Mont-Valerien odwiedzić mego przyjaciela, malarza B..., porucznika w gwardyi ruchomej departamentu Sekwany. Właśnie dzielny ów chłopak był na warcie i nie mógł za nic w świecie ruszyć się z miejsca. Jak majtek na służbie musiał ciągle chodzić przed galeryą podziemną fortu, rozmawiając o Paryżu, o wojnie i o naszych ukochanych nieobecnych.
Nagle mój porucznik, który w mundurze żołnierskim pozostał zawsze malarzem w duszy, przerywa, zatrzymuje się, chwyta mnie za ramiona i woła cichym głosem:
— Co za piękne typy! jakby z obrazu Daumier’a.
Tu oczami, które mu się zaiskrzyły, jak u psa myśliwskiego, wskazał mi dwie sylwetki, ukazujące się właśnie na płaszczyźnie pagórka.
— Piękne typy, rzeczywiście. Mężczyzna w kasztanowego koloru surducie z zielonym aksamitnym kołnierzem, jakby zrobionym z mchu drzewnego, szczupły, mały, czerwony jak rydz, z czołem płaskiem, okrągłemi oczyma i nosem w kształcie sowiego dzioba, istna głowa ptasia z twarzą pomarszczoną, uroczystą i głupkowatą. W jednej ręce niósł torbę, wyszywaną w kwiaty, z której