Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/77

Ta strona została przepisana.

Lory, znakomity kowal w Sainte-Marie-aux Mines, był jakiś niezadowolony tego wieczora. Zazwyczaj po zachodzie słońca, kiedy już zamknął kuźnię, zasiadał na ławce przed domem, ażeby wypocząć z rozkoszą po ciężkiej pracy i upalnym dniu i przed rozejściem się swych czeladników, wypijał z nimi kilka dobrych haustów zimnego piwa. Ale dzisiejszego wieczoru pozostał stary w kuźni aż do samej kolacyi i teraz jeszcze przyszedł jakiś nieswój.
— Co mu się przytrafiło? — myślała sobie stara Lory, patrząc na męża. — Może z pułku otrzymał jaką złą wiadomość, której nie chce mi powiedzieć... Może nasz starszy syn chory?
Nie śmiała jednak zadawać mu pytań, tylko gorliwie uciszała troje małych, jasnowłosych dzieciaków, które siedząc dokoła stołu, ze śmiechem zajadały wyborną sałatę z czarnej rzodkwi ze śmietaną.
Wkońcu kowal, nie mogąc dłużej wytrzymać, odsunął z gniewem talerz i zawołał:
— A! szubrawcy! nikczemniki!
— Cóż ci jest, Lory?
— To mi jest, że dzisiaj znowu widziałem pięciu