Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/98

Ta strona została przepisana.

Już kilka razy stara służąca przychodziła szepnąć panu do ucha, że się pieczeń przypali, że groszek zanadto się rozgotuje. Pan Bonicar uparł się nie siadać do stołu bez pasztecików. Wkońcu wściekły na pasztetnika Sureau, postanowił pójść sam i dowiedzieć się, co znaczyło to niesłychane opóźnienie.
Kiedy już wychodził rozgniewany, stukając mocno laską, sąsiedzi uprzedzali go:
— Strzeż się, panie Bonicar, powiadają, że Wersalczycy weszli do Paryża.
Nie słyszał nic — nawet odgłosów strzelaniny, dochodzących z Nevilly, nawet wystrzałów armatnich na alarm z ratusza, wstrząsających szybami wszystkich okien.
— O! ten Sureau! ten Sureau!
Przejęty swą wyprawą, mówi sam do siebie, wyobraża sobie, że jest już w sklepie, że uderza laską w kamienną posadzkę, aż drżą szyby w oknach i talerze z ciastami.
Barykada na moście św. Ludwika, na którą natrafił, przerwała jego gniew. Na kawałku ziemi bez bruku leżało kilku powstańców z minami groźnemi, grzejąc się na słońcu.
— Dokąd idziesz, obywatelu?
Obywatel starał się wytłómaczyć; ale historya o pasztecikach wydała się bardzo podejrzaną, tem bardziej, że pan Bonicar był ubrany w swój niedzielny mundur, miał złote okulary na nosie i wogóle powierzchowność starego reakcyonisty.
— To jakiś szpieg — powiedzieli powstańcy — trzeba go odesłać do Rigault’a.