winien był przewodniczyć w sąsiedniej sali oficjalnemu przyjęciu: przemykając się chyłkiem wzdłuż murów i poczerniałych szpalerów ogrodu, zziębniętego i jasnego, posuwał się krokiem sztywnym i niepewnym. Zapewne wszedł przez furtkę ukrytą w powojach avenue Dausmenil, Pierwszą myślą Elizeusza był pojedynek, jakiś wypadek; utwierdził go w niej łoskot padającego na górnem piętrze ciężaru, łoskot głuchy i przeciągły, jak gdyby powstrzymywany przez meble i draperje, któremu towarzyszył hałas strąconych przedmiotów. Elizeusz udał się szybko do króla. Pokój Chrystjana zajmujący półkole w głównem skrzydle pałacu, był ciepły i obity purpurową materją, zdobną w trofea dawnego oręża; kanapy, niskie meble, skóry niedźwiedzi i lwów nadawały mu charakter przepychu miękkiego, niemal wschodniego, a wśród niego wyróżniało się oryginalnie niewielkie łóżko połowę, na którem król sypiał gwoli tradycji, pielęgnowanej w jego rodzinie, i owej pseudoprostocie spartańskiej, właściwej miljonerom i panującym.
Drzwi były otwarte.
Nawprost nich, Chrysltjan stał oparty o ścianę, w kapeluszu na głowie, blady i zmieniony, a z pod rozpiętego futra widać było nieład ubrania, biały krawat rozwiązany, szeroki gors koszuli zmięty i zbrukany, świadczący o nocy spędzonej na rozpustnem pijaństwie. Obok — królowa, wyprostowana, poważna, drżąca od gwałtownego wysiłku, który hamowała. Głos jej brzmiał głucho i karcąco.
— Trzeba... Trzeba koniecznie... Chodź.
On zaś głosem cichym, zawstydzonym:
— Nie mogę... Widzisz wszak, że nie mogę... Później... Obiecuję...
Poczem bełkotał usprawiedliwienie, śmiejąc się głupkowato, dziecinnie... To wcale nie dlatego, że pił.
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/104
Ta strona została przepisana.