Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/107

Ta strona została przepisana.

strzec można ledwie jakieś butelki dziwnych kształtów i barw, rzeźbione krzesła, obrazy, futra, a na tackach — rozwinięty rulon piastrów i paczki banknotów, Lecz obszerne podziemia agencji, zaopatrzone w okratowane na poziomie trotuaru okienka, stanowią solidny i poważny fundament nieco krzyczącego magazynu, czyniąc wrażenie bogatych sklepów Londynu połączonych z szykiem witryny z bulwaru Madeleine. Pod ziemią mieści się różnorodne bogactwo: uszeregowane baryłki, bele materjałów, masy skrzyń, kufrów, puszek konserw, wnętrza pełne, imponujące, rzekłbyś, luki statków, gotowych do odjazdu, w których wzrok pogrąża się i ginie.
Sieć, tak przygotowana i dobrze pośród odmętu paryskiego zastawiona, chwyta w przelocie mnóstwo ryb, większych i mniejszych, nawet płotkę sekwańską, najzwinniejszą ze wszystkich, — i około godziny trzeciej po południu niewód jest zawsze pełny.
Przy drzwiach oszklonych, wysokich i zakończonych u góry szeroką rzeźbą w drzewie, niby wejście do magazynu mód i nowości, stoi „strzelec“ w galonowanej kurtce; widząc nadchodzących klijentów naciska klamkę, a w razie potrzeby otwiera parasol nad klijentami, wychodzącemi z pojazdu. Wewnątrz — ogromna sala, poprzecinana balaskami i okratowanemi okienkami, dzieli się na mnóstwo wydziałów, „boksów“, ciągnących się z obu stron wgłąb. Oślepiającem światłem lśnią woskowane posadzki, boazerje, poprawnie surduty i fryzowane głowy urzędników, eleganckich, o pięknym wyglądzie, lecz cudzoziemskich rysach i akcencie. Widać tam oliwkowe twarze, spiczaste czaszki, wąskie ramiona Azjatów, okrągłe zarosty amerykańskie i jasnobłękitne oczy, czerwone karnacje niemieckie, a kupujący, w jakiembądź zwróci się narzeczu, pewny jest, że będzie obsłużony, gdyż w agen-