na ulicy o takich wyjątkowych szczęśliwców, dążących krokiem lekkim, z podniesioną głową; wydaje się, że bije od nich jakaś fosforescencja, promieniując na przechodniów. Do klubu przybył Chrystjan w świetnym humorze, mimo smutku sal, ciągnących się w amfiladzie, w tej niewyraźnej godzinie zmierzchowej, melancholijnej, gdy gęstnieją cienie w lokalach napoi publicznych, pozbawionych intymności i ciepła mieszkalnego. Zaczynano zapalać światła. Z głębi dochodził łoskot partji bilardu, rozgrywanej bez werwy wśród głuchego huku kul z kości słoniowej, szelestu czytanego dziennika i chrapania jakiegoś gościa, śpiącego na otomanie w dużym salonie. Przybycie króla wyrwało go z bezwładu: odwrócił się, ziewając przeciągle; przeciągając chude ramiona, pytał ponurym głosem:
— Czy bawimy się dziś wieczór?...
Chrystjan wykrzyknął z radością:
— Ach, książę! Jak to dobrze!
Bo książę Axel, popularnie zwany Podkurkiem, zbijając od lat dziesięciu bruki paryskie, wiedział wszystko, co się tu dzieje, zaczynając od tarasu Tortoniego, a kończąc na rynsztoku, i mógł z pewnością udzielić mu potrzebnych informacyj. To też znając jedyny środek, zdolny skłonić Jego Wysokość do mówienia i ożywić ten umysł oziębły, którego dobre wina francuskie — zresztą przez księcia nadużywane — nie zdołały poruszyć, podobnie, jak ferment winogronowy nie podbije, niby balonu, ciężkiej kadzi, opasanej obręczą, Chrystjan zażądał szybko kart. Jak dowcip bohaterek moljerowskich tkwi w wachlarzu, trzymanym przez nie w ręce, tak i w księcia Axela wstępowało życie, gdy brał do ręki „karcięta“. Upadły król i popadły w niełaskę następca, dwie znakomitości klubowe, rozpoczęły przed obiadem partję
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/121
Ta strona została przepisana.