— A więc...
I gdy dwaj książęta ciągnęli grę, malarz, wielce dumny z intymności, do jakiej go dopuszczono, siadłszy okrakiem na krześle, przybierał pozy, kaszlał i głosem znawcy, objaśniającego obraz w budzie jarmarczej, zaczął:
— Sefora Leemans, urodziła się w Paryżu w roku tysiąc osiemset czterdziestym piątym, szóstym albo siódmym... w rodzinie handlarza starożytności z ulicy Eginharda, w Marais... plugawa uliczka, pełna pleśni, między pasażem Charlemagne i kościołem św.
Pawła, serce ghetta... Któregoś dnia, wracając z Saint-Mandé, Wasza Królewska Mość powinien zboczyć w ten labirynt ulic... Tam można obejrzeć szczególny Paryż... domy, twarze, mieszanina Alzatczyków i Hebrajczyków, sklepiki, jaskinie szmaciane, gdzie leżą stosy gałganów przed każdemi drzwiami, a staruchy o nosach haczykowatych przebierają je, lub obdzierają stare parasole. Obok psy, robactwo, odory, istne ghetto średniowieczne, mrowiące się w domach z tamtych jeszcze czasów, o żelaznych balkonach i wysokich oknach pociętych prętami... Ojciec Leemans nie jest jednak Żydem. Jest to Belgijczyk z Gandawy, katolik, a mała, choć się nazywa Sefora, jest typem mieszanym, ma oczy i cerę rasową, lecz nie ma nosa nakształt drapieżnego dziobu, przeciwnie — nosek prosty i śliczny. Nie wiem, skąd też go sobie wytrzasnęła, bo ojciec Leemans to — buzia. Swój pierwszy medal w Salonie zdobyłem właśnie za tę buzię... Dobry Boże! Tak, w jednym z kątów tej szpetnej nory przy ulicy Eginharda, stary poczciwiec pokazuje swój portret, sygnowany: Wattelet, i nie jest to wcale najgorszy z moich obrazów. Dzięki temu udało mi się wślizgnąć do budy i smalić cholewki do Sefory. To pewna, że nie ja jeden się paliłem. Przez
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/124
Ta strona została przepisana.