kania, co skłębią w jedno wszystkie warstwy nędznej ludzkości.
Dom iliryjski zaczęła, niestety, ogarniać ta zmącona fala, przed którą książę Rosen bronił tak długo kosztem wielkich ofiar. Król chwycił się sztuczek, aby móc pokrywać swe uciechy. Zaczynał wystawiać zobowiązania, niby jakiś syn marnotrawny, uważając, iż jest to równie proste, a dzięki pomocy Toma Levisa dogodniejsze od „bonów do naszej kasy“, kierowanych przezeń dawniej do szefa domu cywilnego i wojskowego. Nadchodził termin zobowiązań, zjawiały się bez liku prolongaty, aż któregoś dnia Tom Levis, zostawszy sam bez centyma, wymyślił ten handel dyplomami, ile że stanowisko króla bez narodu i listy cywilnej nie miało innych źródeł. Nieszczęsnego lwa iliryjskiego poćwiertowano, niby trzodę, i porąbano na kawałki, sprzedawano z licytacji, wyznaczając cenę na grzywę i podgardle, na lędźwie i łapy. A był to dopiero początek. W cabie Toma Levisa królowi nie uda się zatrzymać na pół drogi. Tak mówił do siebie Méraut, wyszedłszy od Boskowicza. Widział, że niepodobna było polegać na radcy, łatwo pochwytnym, jak człowiek, dotknięty manją. On sam był w tym domu zbyt świeżym i obcym przybyszem, aby mieć jakikolwiek wpływ na Chrystjana. Gdyby się tak zwrócić do starego Rosena? Lecz na pierwszą wzmiankę generała, książę ciska mu straszliwe spojrzenie, niby jakiemuś świętokradzcy. Król, jakkolwiekby upadł nisko, pozostawał zawsze królem. Nie można też było liczyć na mnicha, którego drapieżne oblicze ukazywało się w długich odstępach czasu, między dwiema podróżami, coraz bardziej opalone i wychudłe...
Królowa?... Lecz od kilku miesięcy trawił ją jakiś smutek i gorączka, a wyniosłe czoło pokrywana chmura troski; podczas lekcyj słuchała roztargniona,
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/144
Ta strona została przepisana.