Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/156

Ta strona została przepisana.

kiem biegnącym z obory i ogrodem zieleniarza. Na każdym kroku szynczki, huśtawki szpetnie malowane na zielono, tłumy publiczności, wśród której było mnóstwo wojskowych w artyleryjskich czakach i białych rękawiczkach. Słuchano arfisty lub wędrownego skrzypka, który na dany znak rzępolił arję z „Faworyty“ albo „Trubadura“, gdyż swawolny ludek paryski uwielbia sentymentalną muzykę, nieszczędząc datków, gdy się bawi. Raptem lando staje: pojazdy nie mogą jechać dalej, Ale widok mrowiska ludzkiego pośród istnego szpaleru budynków jarmarcznych zapalił taką ciekawością oczy Zary, że królowa zaproponowała, aby pójść dalej pieszo. Była to ze strony dumnej Fryderyki rzecz tak niezwykła, że Elizeusz zawahał się, zdumiony.
— Czy to coś niebezpiecznego?
— Nie, bynajmniej... Ale skoro udajemy się tam, lepiej, by nam nikt nie towarzyszył. Liberja zwróci zbyt wiele uwagi.
Na rozkaz królowej lokaj wrócił na kozioł; postanowiono, że lando zaczeka. Zresztą zabawią krótko, spojrzą tylko na pierwsze namioty.
Na pierwszym planie — lotne kuchnie, buchające ostrą wonią prażonego tłuszczu i płomieniem różowym w świetle dziennem; dokoła krzątały się biało ubrane kuchciki pośród stosu pączków; a dalej fabrykanci jakichś słodyczy, wychwalający towar pachnący migdałami... Młody książę patrzył w osłupieniu. Było to dlań coś zupełnie nowego, bo wychowany, jak ptak w klatce, pośród wysokich komnat pałacowych, otoczony lękiem i nieufnością, zabawy ludowe oglądał jedynie z wysokości balkonu lub powozu otoczonego gwardją. Zrazu, onieśmielony, kroczył obok matki, ściskając ją mocno za rękę, lecz