w sadzawce. Kilkumiesięczne więzienie zniechęciło go do wolnego Albionu, i wylądował jako rozbitek na bruku paryskim, z którego wyszedł.
Właściwy mu kaprys fantastyczny kazał podawać się w samem sercu Paryża — za Anglika, co nie było trudne, zważywszy znajomość języka, obyczajów i mimiki anglo-saskiej. Wpadł na to nagie, instyktownie w chwili, gdy wystąpił po raz pierwszy w roli pośrednika.
— Kogo mam zameldować?... zapytał arogancko wysoki drab w liberji.
Poitou poczuł się tak nędznym i mizernym w wielkim przedpokoju, pełen lęku, że go wyproszą, zanim pozwolą się wypowiedzieć, że zrozumiał konieczność zaimponowania czemś anormalnem i niezwykłem.
— O-o!... Proszę zaanonsować sir Toma Levisa I nagle doznał przypływu śmiałości pod tem zaimprowizowanem niespodzianie imieniem, w pożyczonej narodowości; później zapragnął wydoskonalić szczegóły, właściwości, nie mówiąc już o tem, że pilne baczenie na akcent i wygląd uśmierzyło rychło nadmierną werwę, i pozwoliło pod pozorem szukania słów wynajdować coraz to inne osobliwości.
Rzecz szczególna. Ze wszystkich niezliczonych kombinacyj tego mózgu, pełnego pomysłów, ta właśnie, najmniej poszukiwana, udała mu się najlepiej. Jej zawdzięczał znajomość z Seforą, utrzymującą wówczas na polach Elizejskich „Family Hotel“, zgrabny domek trzypiętrowy, o różowych portjerach, małym ganku, wychodzącym na avenue d‘Antin i ozdobionym zielenią i kwiatami. Właścicielska, zawsze poprawnie ubrana, przesiadywała często przy oknie na parterze, pochylając pogodny i boski profil nad jakąś robótką albo książką kasową. W hotelu było
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/163
Ta strona została przepisana.