liczyła, dodawała, przewracała ciężkie karty, wielbicielowi ukazując jen krągłość profilu i drganie uśmieszku na końcu rzęs. Kaprys króla bawił sićę zrazu tą walką, a potem przyłączyła się jeszcze miłość własna, cały bowiem Grand-Club miał zwrócone nań oczy. Wreszcie zabawa przerodziła się w prawdziwą namiętność, którą potęgowała pustka, tej egzystencji, gdzie nic nie stwarzało hamulców. Przychodził codzień o piątej — owej szczególnej godzinie dnia paryskiego, kiedy się składa wizyty i układa plany zabawy na wieczór. I powoli cała młodzież, bywająca w agencji, krążąca dokoła Sefory, ustąpiła mu ze czcią miejsca. Ta dezercja, zmniejszając obrót bieżących interesów, spotęgowała chłód pani, a że lew iliryjski nie przynosił już nic, zaczęła dawać Chrystjanowi do zrozumienia, że ją krępował, zbyt po królewsku zajmując kącik przy kracie, — gdy nagle zmieniło się to z dnia na dzień, nazajutrz po rozmowie z Tomem.
— Widziano wczoraj wieczór Waszą Królewską Mość w „Fantazji“...
Na te słowa, którym towarzyszyło zaniepokojenie i smutne spojrzenie, Chrystjan II uczuł rozkoszne drżenie.
— Istotnie... Byłem tam...
— Nie sam?...
— Ależ...
— Ach, są szczęśliwe kobiety.
I zaraz, łagodząc wyzywający charakter tego powiedzenia, dodała, że dawno już miała wielką ochotę pójść do teatrzyku, „zobaczyć ową tancerkę szwedzką“... Ale mąż nie zabierał jej nigdzie.
Chrystjan zaproponował, aby poszli razem.
— Och, Wasza Królewska Mość zbyt jest znany...
163
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/169
Ta strona została przepisana.