Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/176

Ta strona została przepisana.

— Cóż to się stało?.. zapylał, popychając ją do ogródka. Czemu wstałaś tak wcześnie?...
— Mam z tobą do pomówienia o rzeczy niezmiernie ważnej.
— Chodź!
— Ale wiesz, nie chciałabym, żeby Darnet była obecna...
— Dobrze... dobrze... rzekł stary, uśmiechając się w gęstwie zarostu i krzyknął coś do służącej, zajętej czyszczeniem weneckiego lustra.
Zostali sami w małym saloniku mieszczańskim, którego meble w białych pokrowcach, dywaniki wełniane stanowiły wybitny kontrast z nieładem zakurzonych bogactw w lamusie i pracowni.
— A więc?..,. zapytał, spoglądając chytrze na córkę
— Gruby interes, papo...
Wyjęła z torebki plik papierów, zobowiązań mających podpis Chrystjana.
— Trzebaby to zdyskontować... Zgadzasz się?
Rzuciwszy jeno okiem na pismo, stary wykrzywił się szpetnie, wciągając twarz w gąszcz brody, niby jeż gotowy do obrony.
— Bibuła iliryjska!... Dziękuję, znam to... Ależ twój mąż ma źle w głowie, obarczając cię podbnem zleceniem... Więc, rzeczywiście, doszliście już do tego?
Nie wzruszając się takiem przyjęciem, którego się spodziewała, rzekła:
— Posłuchaj... i z całym spokojem opowiedziała mu tę historję ze szczegółami, przytaczając dowody, numer „Quemaro“ z opisem posiedzenia Sejmu, listy Lebeau, informujące ich o sytuacji... Król, szale-