Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/177

Ta strona została przepisana.

nie zakochany, myślał tyko o urządzeniu sobie szczęśliwego pożycia. Dla damy serca pragnął wspaniałego pałacu przy avenue de Messine, wraz z umeblowaniem i stajnią, golów podpisać tyle weksli, ile było potrzeba i na dowolny procent... Leemans słuchał nadstawiwszy uszu, czynił uwagi, zapytywał, wnikał we wszystkie szczegóły tej afery tak sprytnie przeprowadzonej.
— Jaki termin trat?
— Trzymiesięczny.
— A więc za trzy miesiące?...
— Za trzy miesiące!...
Uczyniła ręką gest, jak gdyby zaciskała pętlicę...
— A procent?
— Jaki będziesz chciał... Im traty będą cięższe, tym lepiej pójdzie... Trzeba, aby mu pozostała tylko konieczność podpisania abdykacji.
— A gdy podpisze?...
— To już rzecz kobiety... Będzie miała wówczas do schrupania pana z dwiema setkami miljonów.
— A jeśli zatrzyma wszystko dla siebie? Potrzeba kobiety, którejby się było djablo pewnym.
— Jesteśmy pewni...
— Kto to taki?
— Nie znasz jej, rzekła Sefora bez zająknienia, kładąc papiery z powrotem do torebki.
— Zostaw to... rzekł żywo stary... Tu trzeba grubych pieniędzy, czy wiesz... Potrzebny jest duży wkład... Pomówię z Pichery.
— Ostrożnie papo... Nie trzeba wciągać zbyt wiele osób. Już do tego należą: my, Lebeau, ty... Jeśli mają być jeszcze inni!...