Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/197

Ta strona została przepisana.

ani Boga, ani pana, zionie nienawiścią do przedstawicieli prawa boskiego, paląc im grunt pod nogami. Sztylet, kula, bomba — wszystko jest im dobre... Zdradzają i mordują... I oto w takiej właśnie chwili dezerterujesz z pola walki...
— Ach, gdybyż tylko chodziło o walkę, rzekł żywo Chrysjan II.. Lecz walczyć, jak to my czynimy, ze śmiesznością, z nędzą i brudem życiowym, i coraz bardziej w nim się pogrążać...
Błysk nadziei zapalił się w jej oczach.
— Biłbyś się?.. Doprawdy?.. A więc, posłuchaj...
Drżąc, opowiedziała mu w kilku słowach o wyprawie, jaką wraz z Elizeuszem przygotowywała od kilku miesięcy, śląc listy, depesze, przemówienia za pośrednictwem O. Alfeusza, będącego w ciągłych rozjazdach po wioskach i górach. Tym razem bowiem zwracali się nie do szlachty, lecz do pospolitego ludu: mulników i tragarzy z Raguzy, zieleniarzy z Breno i Brazzy, mieszkańców wysp, ludności pierwotnej, gotowej powstać i umrzeć za króla pod warunkiem, że go ujrzą na czele wyprawy... Tworzyły się oddziały, krążyły hasła, oczekiwano jeno na znak... Z bolesnem uczuciem widziała królowa, jak Chrystjan potrząsał głową, bardziej obojętny, niż wątpiący. Może w głębi żywił urazę, że czyniono wszystko bez niego; lecz nie uważał tego projektu za wykonalny.
— Nie, moja droga przyjaciółko, zaślepia cię fanatyzm kapelana i ten paliwoda gaskoński... I ja również mam raporty, i to pewniejsze od waszych... Prawdą jest, że w Dalmacji, jak i gdzieindziej, monarchja się przeżyła... Mają jej dosyć, ot co!. Nie chcą więcej!..
— Tak, znam ja tchórza, który jej nie chce.... rzekła królowa.