Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/199

Ta strona została przepisana.

zrozumiała, że akt podpisany tkwił już w kieszeni i z piersi jej wydarł się niemal ryk:
— Chrystjanie!..
Król był przy drzwiach, Fryderyka uczyniła krok, jak gdyby chcąc za nim podążyć, potem nagle rzekła:
A więc, niech się stanie!,..
Obejrzawszy się, ujrzał ją w otwarłem oknie: jedną ręką pociągała syna ku śmierci, drugą groziła tchórzowi, co uciekał. Blask nocy oświetlał z zewnątrz tę wspaniałą grupę.
— Jeżeli król z operetki, to królowa z tragedji! rzekła z straszliwą powagą... O ile nie spalisz natychmiast tego, coś podpisał i nie przysięgniesz na Krucyfiks, że to się nie powtórzy... twój ród skończy się, zginie... tam, na kamieniach!...
A w słowach jej, w całej pięknej postaci, przechylonej ku próżni tyle było mocy, że król przerażony pośpieszył, by ją powstrzymać:
— Fryderyko!..
Słysząc krzyk ojca, drżenie ramienia, które go trzymało, Zara zrozumiał, że to nadszedł koniec. Nie wydał jednego słowa skargi, skoro był z matką. Tylko jego rączki zacisnęły się dokoła szyi matki, a piękne cezy przymknęły.
Chrystjan nie opierał się dłużej... Serce pękało mu w piersiach. Rzucił na stół zmięty akt, który ręka jego szarpała przez dobrą już chwilę, i łkając padł na fotel. Fryderyka, wciąż nieufna, przeczytała pergamin od początku do końca, zbliżyła go do świecy i spaliwszy doszczętnie, rozsypała na stole spopielałe, czarne resztki...