Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/20

Ta strona została przepisana.

bezpiecznie się potłukł; generał napomknął, że gdyby nie ten wypadek, który groził życiu jego syna, obaj nie omieszkaliby pośpieszyć do Raguzy.
— Pojechałabym z wami, — odezwała się księżna bohaterskim tonem, który jaskrawo odbijał od jej imienia filuternego i rozwichrzonych loków.
Królowa nie mogła się powstrzymać od uśmiechu i z serdecznością podała jej rękę. Chrystjan, szarpiąc wąsa, przyglądał się z zainteresowaniem amatora, z chciwą ciekawością tej nadmiernie ożywionej Paryżance, ślicznemu ptakowi o długich połyskujących piórkach, całej w fałdach i falbanach. Jej wdzięk i elegancja wielce się różniły od majestatycznego i zdrowego typu kobiet mu znanych. „To szczęściarz! Skądże on wziął ten klejnot? — rzekł, mimowoli zazdroszcząc przyjacielowi z lat dziecinnych, temu wielkiemu mazgajowi o wyłupiastych oczach, włosach przedzielonych i ułożonych w grzywkę po rosyjsku na niskiem czole; następnie przyszło mu na myśl, że o ile niema tego typu kobiet w Ilirji, to przecież pełno ich w Paryżu. Wygnanie wydało mu się ostatecznie dosyć znośne. Zresztą nie mogło potrwać długo. Iliryjczycy niebawem będą mieli dosyć tej rzeczypospolitej. Była to sprawa dwuch lub trzech miesięcy życia na obczyźnie, rodzaj wakacyj królewskich, które należało spędzić jak najweselej.
— Czy rozumie pan, generale — rzekł ze śmiechem — chciano mi tu już sprzedać dom. Pewien pan, Anglik, który zgłosił się dziś rano... Proponował mi kupno wspaniałego pałacu, całkowicie umeblowanego i urządzonego, wraz z końmi, powozami, srebrem, bielizną, służbą, wszystko w dwadzieścia cztery godziny w dowolnej dzielnicy.