Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/200

Ta strona została przepisana.
XI.
Przed bitwą.

Dobiega końca przyjacielski obiadek w antykwariacie przy ulicy Eginharda. Stary Leemans, gdy jest sam, zadowala się kroniką chleba w kuchni, bez obrusa i serwetki; gdy ma gości, skrzętna gospodyni, gderając, zdejmuje białe pokrowce i ustawia stół pod portretem „pana“, w cichym i schludnym saloniku, gdzie panuje przez kilka godzin woń czosnku i ożywione dyskusje, toczone w żargonie podrzędnych geszefciarzy.
Od czasu gdy się przygotowuje „wielkie posunięcie“, obiady te są coraz częstsze. W takich chwilach dobrze jest naradzać się, nigdzie zaś nie czuje się człowiek tak bezpiecznie, jak w głębi uliczki Eginharda, zagubionej pośród starego Paryża. Można tam przynajmniej dyskutować i kombinować... Bo cel już blisko. Za kilka dni, ba, za kilka godzin rezygnacja zostanie podpisana, a interes który pochłonął tyle pieniędzy zacznie niezgorzej rentować. Pewność powodzenia rozpala oczy i głowy biesiadników wesołością; prawdziwa to uczta weselna, której przewodniczy ojciec i — nieodłączny od niego Pichery, o głowie niby drewnianej i wypomadowanej z węgierska, i wyglądzie zdegradowanego oficera. Zawód: lichwiarz-antykwarjusz, rzemiosło nowe, skomplikowane, dobrze przystosowane do artystycznej manji naszego wieku. Gdy jakiś synek bogatego papy jest bez pieniędzy, do cna „wygolony“, udaje się do handlarza obrazów Pichery, zbytkownie urządzonego przy ulicy Lafitte.
— Ma pan Corota, dobrego Corota?.. Przepadam poprostu za tym malarzem.