Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/208

Ta strona została przepisana.

pojazdów rozświetlały noc mnóstwem nieruchomych punktów. Od ślubu Herberta pałac Rosenów nie widział podobnego festynu, a dzisiejszy był jeszcze wspanialszy i rozlewniejszy.
Parter tworzył długą galerję sal w amfiladzie ozdobionych malowidłami, starożytnemi złoceniami, a żyrandole weneckie i holenderskie, lampy meczetów, zwisające z pułapów, oświetlały szczególną dekorację: draperje mieniące się złotem, zielenią i czerwienią, sprzęty z masywnego srebra, inkrustacje z kości słoniowej, stare lustra w poczerniałych ramach, relikwiarze, sztandary, bogactwo Czarnogórza i Hercegowiny, które zgromadzono tu ze smakiem paryskim, unikając jaskrawości egzotyzmu. A pośród blasku tych starych wspaniałości wynikał nutą silnego kontrastu modny walc, wirujący — i upajający, i przewijały się niby wyznanie bujnej młodości, postaci jasnowłose, lekkie i smukłe i czarnowłose, bladolice zjawy. Od czasu do czasu odłączała się od tego splotu par tańczących i mieszaniny jedwabistych materyj, jakaś para, przekraczała wysokie drzwi i oświetlona blaskiem frontonu z cyfrą królowej, ginęła w alejach ogrodowych, gdzie rytm walca stawał się wreszcie miarowym marszem, harmonijną przechadzką w balsamicznej atmosferze magnolij i róż...
Stary książę de Rosen, atakiem podagry przykuty od tygodnia do łoża, słuchał ze swego pokoju na drągiem piętrze tych odgłosów balu, tłumiąc pod kołdrą okrzyki bólu i przekleństwa kordegardy, miotane na okrutną ironję losu, co mu nie pozwala w takim właśnie dniu przyłączyć się do lej młodzieży, mającej wyruszyć nazajutrz. Ten bal był jak gdyby pożegnaniem, wyznaniem rzuconem złym prognostykom wojny, a zarazem ostrożnością wobec policji francuskiej. Książę, nie mogąc towarzyszyć osobi-