Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/209

Ta strona została przepisana.

ście ochotnikom, pocieszał się tem, ze bierze udział w sprawie jego syn Herbert, oraz jego ludwiki, bowiem Ich Królewskie Mości pozwoliły mu łaskawie ponieść koszty wyprawy. Na łóżku, obok map sztabowych i planów strategicznych leżały faktury dostaw, skrzynie od karabinów, trzewiki, koce, żywność, które sprawdzał skrzętnie, targając okrutnie wąsa. Czasem brakowało mu jakiegoś rachunku lub informacji; wówczas przywoływał Herberta, mając pretekst do zatrzymania przy sobie tego dorosłego syna, co go opuszczał po raz pierwszy w życiu, a może na zawsze. I czuł przypływ ogromnej tkliwości, źle ukrywanej pod pozorami milczącej sztywności. Ale książę ledwie chwilę mógł pozostać przy ojcu; spieszno mu było czynić na dole honory domu...
...Parom splecionym w zawrotnym rytmie towarzyszą długie spojrzenia, uśmiechnięte i wzruszone. Każdy wie, że ci wszyscy piękni tancerze, szlachta iliryjska, dzieląca z królem wygnanie, szlachta francuska, zawsze gotowa dać krew za dobrą sprawę, wyruszą o świcie na wyprawę niebezpieczną i zuchwałą. Nawet w razie zwycięstwa, ilu wróci z tej młodzieży, co się zaciągnęła bez wahania! Ilu z nich, przed upływem tygodnia, będzie gryzło ziemię, leżąc na stokach gór, mając jeszcze w uszach, szumiących od upływającej krwi, upojną melodję mazurków! Właśnie to idące już niebezpieczeństwo dodaje werwie balowej coś z niepokoju przedbitewnego, i w oczach wywołuje łzy i nieci błyskawice, ogrom odwagi i ogrom rozmarzenia. Czego można odmówić temu, co odjeżdża, co zapewne zginie? I jak zacieśnia się uścisk, jak wybucha wyznanie pod skrzydłem śmierci, którego muśnięcie słychać w rytmicznym pisku skrzypiec! Przelotne miłostki, efemeryczne spotkania! Widzą się po raz pierwszy, nie zobaczą się zapewne już nigdy,