ne w jego pamięci. Pani de Silvis wzdychała głęboko. Co się tyczy Elizeusza to nie potrafił powstrzymać radości na myśl o tej kontrrewolucji ludowej, która rozewrze bramy pałacu, aby wprowadzić doń króla. Według niego powodzenie było niewątpliwe. Chrystjan nie miał tej pewności; lecz, pominąwszy lekkie zdenerwowanie, spowodowane wyjazdem, nie czuł bynajmniej złowieszczych obaw, raczej ulgę, że wobec grożących terminów wychodzi z najfałszywszej sytuacji.
W razie zwycięstwa lista cywilna zapłaci wszystko. Klęska pociągnęłaby za sobą ogólną ruinę... śmierć, kulę w głowę... Myślał o tem, jak o ostatecznem wyzwoleniu z kłopotów pieniężnych i sercowych. Podczas gdy wszyscy troje rozmawiali w ogrodzie, Chrystjan rzekł do przechodzącego służącego:
— Każ Samowi zaprzęgać.
Królowa zadrżała.
— Wychodzisz?
— Tak, przez ostrożność... Wczorajszy bal wywołał w Paryżu trochę rozmów... Muszę pokazać się w klubie, w mieście... O, powrócę na obiad.
Jednym skokiem znalazł się na ganku, wolny i radosny, jak uczeń po skończonych lekcjach.
„Będę się bała aż do ostatka!“ rzekła królowa, a Méraut, równie nieufny, nie znalazł jednego słowa pociechy.
Król powziął jednak mocne postanowienie. Podczas nocy przysiągł sobie, że nie ujrzy więcej Sefory, czując dobrze, że gdyby chciała go zatrzymać, objąwszy mocno za szyję, nie będzie miał siły się oprzeć. W najlepszszej więc wierze udał się do klubu, gdzie zastał kilka łysin pochylonych w milczeniu nad partją wista, inne drzemiące w sali czytelnianej. Ubiegłej nocy grano do świtu. Rano, gdy wszyscy wychodzili
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/217
Ta strona została przepisana.