Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/221

Ta strona została przepisana.

deryka odparła: „Gdybyś nie był przyszedł, wyjechałabym z Zarą zamiast ciebie“. Wiedział, że nie kłamała, i przez jedną chwilę ujrzawszy ją wraz z dzieckiem pośród kul, jak owej nocy na balkonie, rękę jej podniósł do ust, a potem nagłym ruchem przyciągnął ku sobie: „Przebacz!... przebacz!..“
Królowa byłaby jeszcze zdolna do przebaczenia, lecz ujrzała na progu salonu kamerdynera Lebeau, mającego wyjechać wraz z panem, powiernika zabaw i zdrad. Okropna myśl błysnęła w jej głowie w chwili, gdy uwalniała się z objęć: „A jeżeli kłamie!.. Jeżeli nie wyjedzie!..“ Chrystjan odgadł to i zwracając się do Mérauta rzekł: „Odprowadzi mnie pan na stację... Sam odwiezie pana z powrotem“. Poczem przyśpieszył pożegnanie, każdemu powiedział miłe słówko, wziął na kolana Zarę, mówiąc mu o wyprawie, którą przedsiębierze dla odzyskania królestwa. Polecił mu nie martwić królowej, a w razie gdyby nie wrócił pamiętać, że zginął za ojczyznę. Uczyniwszy ręką gest żegnający wszystkich, skłonił się głęboko przed królową i wyszedł.
Doprawdy, gdyby Elizeusz Méraut nie był widział w ciągu trzech lat życia królewskiej pary, zakłóconego bezwstydnem postępowaniem Chrystjana, nie mógłby poznać bywalca Grand-Clubu w tym księciu bohaterskim i dumnym, który mu wykładał swe plany i projekty w chwili, gdy pędzili powozem na dworzec ljoński.
Wiara rojalistowska guwernera, zawsze nieco przesądna, widziała w tem interwencję boską, przywilej kasty, któremu w momencie decydującym król winien był panowanie nad sobą. Podczas, gdy Lebeau zajęty był kupowaniem biletów i nadawaniem bagaży, oni przemierzali wzdłuż i wszerz wielką poczekalnię kolejową; w pustce nocnego odjazdu król