Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/231

Ta strona została przepisana.

tronu za setki milionów, uczyni to wobec ofiary dwóch wiernych poddanych. A ty irytujesz się, najdroższa, zaślepiona tkliwością, że ojciec mój nie wyrzekł ani słowa na rzecz swego syna. Ale czyż Rosen mógł popełnić talką nikczemność!... A przecie nie mniej mnie przez to kocha, i śmierć moja będzie dlań ok ufnym ciosem. Co się tyczy naszych monarchów, których obwiniasz o okrucieństwo, brak nam tu odpowiednio wysokiego punktu widzenia. Mają oni obowiązki i prawa ponad normę powszechną. O, Méraut powie ci na ten temat wiele pięknych rzeczy. Ja je czuję, ale nie potrafię wyrazić.
„A jednak, zanim cię opuszczę na zawsze, muszę ci dać do zrozumienia, że tylko ciebie kochałem w życiu, które zaczęło się dla mnie od chwili, kiedy ciebie poznałem. Pamiętasz, Koleto? Było to w magazynie przy ulicy Royale, u tego Toma Levisa. Spotkaliśmy się tam przypadkiem. Próbowałaś coś na fortepianie; grałaś i śpiewałaś jakąś rzecz bardzo wesołą. ale mnie, nie wiem czemu, zebrało się na płacz. Któżby był powiedział? Małżeństwo po paryska, marjaż przez agencję przeistoczył się w miłość! A potem nigdy już nie spotkałem równie zachwycającej kobiety. Przytem wprawiałaś mnie zawsze w dobry humor... Ot i teraz, sytuacja nasza jest okropna, a zwłaszcza sposób, w jaki ją uwidaczniają. Jesteśmy obaj z Hezetą w kaplicy, to znaczy w małej celce wzniesiono ołtarz do naszej ostatniej mszy, postawiono trumnę obok każdego łóżka, a na ścianach zawieszono tabliczkę z napisem: „Zmarł... Zmarł...“ Pomimo tego, pokój wydaje mi się wesoły. A gdy wspinam się do wentylatora, ten wspaniały kraj, ta droga z Raguzy do Gravosy, gdzie aloesy i kaktusy, odcinają się na tle błękitu nieba lub morza, wszystko przypomina mi naszą podróż poślubną. O, droga