których podpisy były niezbędne na akcie tak wielkiej wagi.
O godzinie drugiej zaczęły nadjeżdżać powozy, a na progu salonu witał przybywających książę Rosen, ściśnięty w mundurze generalskim, dźwigając wielką wstęgę Ilirji, złożoną przezeń do szkatuły od chwili, gdy się dowiedział o skandalu z golibrodą Biscarat. Na ramieniu i na gardzie szpady miał generał świeżą krepę, a wyrazistsza od krepy była ta starcza głowa, trzęsąca się jak gdyby mówiła wciąż nieświadomie: „Nie... nie...“, jak wówczas, gdy w jego obecności odbyła się straszliwa scena dotycząca starań o laskę dla Herberta.
Była też tu i księżną Koleta. Drzwi otwarły się naoścież i wraz z uderzeniem halabardy rozległo się anonsowanie książąt de Trebigne, de Soris, księcia de Sangiorgio, księżny de Melida, hrabiów Pozzo, de Miremont, de Veliko... Rzekłbyś, dźwięczne echo skrwawionych piasków, młodych ofiar poległych w Gravozie. A najokrutniejszy był widok grubej żałoby, w jakiej zjawili się wszyscy zaproszeni, nadając ceremonii wyraz fatalny i pogrzebowy, pomimo świetnej liberji służby i uroczystego wyglądu pałacu. Niektórzy z przybyłych wyszli po raz pierwszy od czasu zaszłej katastrofy. Wchodząc, prostowali się, silili na odwagę, lecz spojrzawszy sobie w oczy, ponure zwierciadła tej samej boleści, czuli łzy, cisnące się im do oczu; i wnet opanowani nerwowem drżeniem napełnili salon przerywanem i stłumionem łkaniem. Tylko stary Rosen, sztywny i niewzruszony, kiwał głową, bezlitosnym ruchem: „Nie... nie... Trzeba, aby umarł!..“
Wieczorem Jego Królewska Wysokość, książę Axel, obecny podczas abdykacji, opowiadał w kawiarni, iż był to jak gdyby pogrzeb pierwszej klasy.
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/235
Ta strona została przepisana.