Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/243

Ta strona została przepisana.

kała się dla syna zniewieściałości, w razie gdyby pozostał nadal w jej rękach, nazbyt miękkich. Przychodziła wieczorami do jego pokoju w chwili gdy odmawiał tę piękną modlitwę z „Księgi Królów“, nauczoną przez O. Alfeusza:
„Panie, Który jesteś moim Bogiem, Tyś umieścił na trenie Swego sługę. Lecz ja jestem dzieckiem, co nie umie dać sobie rady, a mam zlecony sobie naród, któryś Ty wybrał. A przeto daj mi, Panie, mądrość i umiejętność...“
Minęło w ten sposób kilka miesięcy, okres zimowy w ciągu którego jeden tylko cień mroczył radość królowej, czyste wreszcie niebo, Méraut był tego nieświadomym powodem. Wskutek wspólności marzeń, dzięki zbliżeniu spojrzeń i dusz oraz dążeniu do jednego celu, wynikła miedzy nimi pewnego rodzaju poufałość, która nagle stała się dla Fryderyki kłopotliwa. Będąc z nim sama, odczuwała lęk na myśl, że ten cudzoziemiec tak bardzo zaważył w jej najtajniejszych postanowieniach. Czy odgadywała uczucia, jakie nim miotały, ten zapał tak bliski, z dnia na dzień coraz niebezpieczniejszy? Kobieta nie myli się. Chciałaby się zabezpieczyć, cofnąć, — ale jak? W tej rozterce szukała ucieczki i rady u spowiednika.
W chwilach wolnych od kampanii rojalistowskiej, jaką prowadził. O. Alfeusz był kierownikiem duchowym królowej. W tym księdzu iliryjskim płynęła krew jednego z owych Uskoków, drapieżnych ptaków, dawnych włóczęgów po morzach latyńskich. Syn rybaka z portu Zary, wychowany pośród smoły i lin, razu pewnego wzięty przez Franciszkanów do chóru dla pięknego głosu wzrósł wśród murów klasztornych i został jednym z przywódców kongregacji. Lecz pozostał mu temperament i ogorzałość marynarza. Zresztą nie odznaczał się bigoterją ani drobiazgowością,