Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/246

Ta strona została przepisana.

„Już się zaczyna...“ rzekło po cichu margrabina z cierpiącą miną, podczas gdy królowa, chcąc lepiej słyszeć, usiadła na skraju alei pod cienistym bukiem. Reszta szła wokół, pełna uszanowania, lecz niebawem audytorjum przerzedziło się, Pani de Silvis oddaliła się pierwsza, aby zaprotestować ostentacyjnie, co czyniła przy każdej sposobności; księcia przywołano w jakiejś sprawie. Zostali sami. Elizeusz, nie spostrzegłszy tego, ciągnął rzecz dalej stojąc, a słońce ślizgało się po tej szlachetnej i wzruszonej twarzy, niby po powierzchni głazu. Jaśniał wówczas pięknością duchową, fascynującą i nieodpartą, co uderzyła Fryderykę zbyt nagle, by zdołała ukryć podziw. Czy Elizeusz dostrzegł go w tych zielonych źrenicach? Czy odczuł wzruszenie, jakie powoduje w nas zbyt żywy i bliski sentyment? Zająknąwszy się, przerwał nagle mowę i drżąc ogarnął pochyloną królowę i złociste jej włosy spojrzeniem długiem, pałacem niby wyznanie... Fryderyka czuła, że przebiega ją ten płomień, lecz nie miała siły odwrócić się. I gdy Elizeusz przerażony tem, co mu się cisnęło na usta, oddalił się szybko od królowej, nawskroś przeniknięty obecnością i potęgą magnetyczną, doznała uczucia, że opuszcza ją życie, i trwała unicestwiona, jak gdyby w omdleniu duchowem... Fjoletowe cienie błądziły po piasku ogrodowym. Woda szemrała w basenie, napełniając świeżem tchnieniem to piękne popołudnie letnie. Wokół słychać było jeno szelest skrzydeł i atomów porad pachnącemi koszykami i głuchy trzask karabinka księcia, strzelającego w głębi parku.
Pośród tego spokoju królowa odzyskawszy panowanie nad sobą poczuła odruch gniewu i buntu. Czy to możliwe? Nie był że to sen?... Ona, dumna Fryderyka, co wśród olśniewających festynów dworskich wzgardziła tyloma hołdami najbardziej znakomitych