Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/265

Ta strona została przepisana.

staczał się coraz niżej, kierowany przez Lebeau, znawcę występków paryskich, który często przynosi rano swemu panu walizę do podejrzanych spelunek. Działo się to tem łatwiej, że smutna i spokojna atmosfera domowa nie mogła powstrzymać owego miękkiego epikurejczyka. Przy ulicy Herbillon bawiono się tak mało; nie było też Mérauta i księżny. Leopold V wracał powoli do zdrowia, zlecony na czas konwalescencji opiece pani de Silvis, która mogła wreszcie zastosować wskazówki księdza Diguet, dotyczące sześciu sposobów poznawania ludzi oraz siedmiu przepisów — usuwania pochlebców. Smutne lekcje, utrudniane przez czarną opaskę na głowie małego pacjenta! Królowa uczestniczyła w nich, kierując smętny wzrok ku Clematis Dalmatica, więdnącej pod oknem. Od jakiegoś czasu Franciszkanie zajęli się byli szukaniem nowego wychowawcy; lecz pośród współczesnej młodzieży nie łatwo znaleźć takiego Elizeusza Mérauta. Ojciec Alfeusz miał w tej sprawie swoje odrębne zdanie, które strzegł się wypowiadać, królowa nie pozwalała bowiem wymawiać przy sobie imienia dawnego guwernera. Raz tylko, w jakiejś poważnej chwili, mnich ośmielił się wspomnieć o swoim przyjacielu.
„Najjaśniejsza Pani, Elizeusz Méraut jest umierający...“ rzekł, wstając po modłach, od stołu.
Przez cały czas pobytu w Saint-Mandé, Méraut zatrzymał swój pokój przy ulicy Monsieur-le-Prince, i o dobnie jak zachowuje się w szafie niemodne już ubranie z czasów młodości, Elizeusz nie zachodził tam wcale, a zapomnienie brało już w swe posiadanie papiery i książki, tajemniczy i cichy zakątek, pośród gwarnego życia pokojów umeblowanych. Któregoś dnia przybył, postarzały i zmęczony, niemal zupełnie siwy; gruba gospodyni pogrążona w bezwładzie, sły-