Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/272

Ta strona została przepisana.

pustnego hałasu, dotykając swą nieskalaną szatą drzwi o wabiących napisach: „Alicja... Klementyna...“ Nie chciała, aby umarł, nie zobaczywszy swego małego Zary; i stojąc na progu posyła mu przebaczenie drobną rączką dziecka, Elizeusz Meraut, chwyta ją i przyciska do ust; poczcm zwrócony do dostojnej wizji, przeczuwanej na progu, mówi ostatniem tchnieniem, ostatnim wysiłkiem życia, głosem gasnącym na zawsze: „Niech żyje król!“.

XVIII.
Koniec dynastji.

Tego ranka w klubie rozgrywano zaciętą partię palanta. Dokoła ogromnego boiska, na ubitej ziemi, stratowanej jak arena, wielka siatka ogarniała zwartą tkaniną ewolucje sześciu graczy, w białych kurtkach i sportowych trzewikach, co skacząc i rycząc, potrząsali ciężkiemi rakietami. Wysokie okna, wyprężona siatka, chrapliwe okrzyki, wolty i miganie białych kostjumów, beznamiętna poprawność służących, Anglików, miarowym krokiem obchodzących boisko, sprawiały wrażenie jakiejś ujeżdżalni podczas próby akrobatów i klownów. Pośród nich do najhałaśliwszych należał Jego Wysokość książę Axel, któremu zalecono ze względów higieny ten szlachetny sport. Wróciwszy poprzedniego dnia z Nizzy, gdzie spędził cały miesiąc u stóp Kolety, partją tą zainaugurował początek swego sezonu paryskiego; w najpiękniejszym momencie gry, gdy odbijał piłkę z okrzykicm godnym czeladnika masarskiego, i ruchem ramion, któryby wprawił w zachwyt bywalców rzeźni, oznajmiono mu, że ktoś czeka.