tem, opowiada, że syn jej skutkiem wypadku stracił w przeszłym roku prawe oko. Obecnie i z lewej strony zjawiają się jakieś zakłócenia, mgły i nagłe olśnienia, paraliżujące wzrok. Doradzono dla uratowania go usunięcie oka prawego. Czy to jest możliwe? Czy dziecko zdoła wytrzymać? Bouchereau słucha uważnie, przechylony na poręcz fotela, wzrok utkwiwszy w tych dumnych ustach, czerwonych i czystych, których nie tknął nigdy ruż A gdy matka skończyła, rzecze:
— Operacja, o której pani mówi, jest pospolita, i dokonywa się jej bez żadnego zgoła niebezpieczeństwa... Raz jeden tylko, jedyny raz w ciągu lat dwudziestu zdarzyło mi się, że jakiś biedak nie zdołał jej przenieść... Prawda, że to był starzec — gałganiarz, alkoholik i źle odżywiany... Tu jest inaczej... Syn pani nie jest silny lecz ma piękną i zdrową mamusię... Zresztą zobaczymy go zaraz...
Woła dziecko i posadziwszy je na kolanach stara się naprzód nieco rozerwać. Z życzliwym uśmiechem pyta:
— Jak się nazywasz?
— Leopold, proszę pana.
— Leopold... nazwisko?
Mały patrzy na matkę, nie odpowiadając.
— A więc, Leopoldzie, trzeba zdjąć kurtkę i kamizelkę, muszę cię dokładnie obejrzeć.
Dziecko rozbiera się powoli, niezręcznie, z pomocą matki, której ręce drżą, i dobrego papy Bouchereau, zgrabniejszego od nich obojga. Ukazuje się ciało wątle i rachityczne, o ramionach wąskich i piersi zapadłej, o karnacji tak bladej, że szkaplerze i medaliki odcinają się niby ex-vota na gipsie. Matka składa pocałunek na głowie dziecka, niemal zawstydzona
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/279
Ta strona została przepisana.