Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/42

Ta strona została przepisana.

— Nie będzie pan miał u nas ani pałacu, ani wielkich karet, — odezwał się z melancholią ojciec Alfeusz... — ani szczodrobliwości cesarskiej dworu X... Będzie pan służył władcom osamotnionym i zubożałym na wygnaniu, które trwa już rok, a może potrwać jeszcze dłużej... Idee pana są naszemi ideami... Król wprawdzie miał trochę zachcianek liberalnych, ale poznał ich czczość po upadku... królowa, to uosobienie wznosłości... zobaczy pan.
— Kiedy? — zapytał Elizeusz Meraut, znowu ogarnięty pragnieniem kształtowania króla według swego pomysłu.
I odrazu ustalono rychłe spotkanie... Gdy Elizeusz Meraut myślał o dzieciństwie — myślał o tem często, ponieważ skupiły się w niem wszystkie silne wrażenia jego życia — oto, co widział zawsze: wielki pokój o trzech oknach, zalanych światłem i zajętych przez krosna, wyciągające swoje oczka pod światło ku zewnętrznej perspektywie, skłębieniu dachów i domów, których okna były podobnież zastawione warsztatami tkackiemi i dwoma pracownikami, naprzemian wykorzystującymi swe ruchy przy wątku, niczem pianiści, grający na cztery ręce. Między temi domami małe ogródki zaułków wspinały się po bokach, ogródki Południa, spalone i białe, suche i pozbawione powietrza, pełne grubego zielska, gdzie wysokie słoneczniki wyciągnięte w stronę zachodu z chorobliwym wyrazem koron szukających słońca, roztaczały ckliwy zapach dojrzewających ziaren, zapach, który po trzydziestu przeszło latach Elizeusz czuł jeszcze w nozdrzach, gdy myślał o swej dzielnicy. Nad życiem tej dzielnicy robotniczej, brzęczącej jak ul — panowało wzgórze kamieniste i parę starych porzuconych młynów wietrznych, niegdyś żywicieli miasta, które zostały zachowa-