Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/45

Ta strona została przepisana.

humor starej Francji. To marsyljanka przedmieście Rey — ta piosenka o „Vert-Galant“. Gdy niedzielą po nieszporach, przy stole, z trudem umocowanym na pochyłości ogródka, państwo Méraut spożywali obiad „na świeżem powietrzu“, jak mawiano, w dusznej atmosferze, następującej po dniu letnim, gdy upał, skupiony w ziemi czy w tynku murów, rozprzestrzenił się, mocniejszy i niezdrowszy od żaru słonecznego, gdy stary tkacz zwiastował głosem znanym w sąsiedztwie: „Niech żyje Henryk Czwarty! niech żyje król waleczny!“, wszystko dokoła milkło. Słyszano jedynie suche trzaskanie trzciny ogrodzenia, wrzaskliwe ćwierkanie spóźnionego świerszcza i starą pieśń królewską, rozwijającą się w takt pawany z sztywnością bufiastych pludrów i krynolin. Refren śpiewano chórem: „Zdrowie naszego króla“. Zwrotka „uszczęśliwi mnie i ciebie“ zawsze śmieszyła Elizeusza i jego braci. Śpiewał ją, potrącając się, pchając, co zawsze ściągało na nich gniew ojca; w każdym razie drobnostka ta nie przerywała pieśni i oto rozlegała się wśród razów, śmiechów i łkań jak kantyczka opętanych nad grobem djakona Parysa.
Nieustannie wspominane w uroczystościach rodzinnych, to imię króla, niezależnie od prestige, które miało w bajkach o wróżkach i w opowieściach dla dzieci, posiadało dlań zażyłość i poufałość. Podniecały to uczucie tajemnicze listy, pisane na papierze wełnistym, przybywające z Frohsdorfu dwa czy trzy razy rocznie do wszystkich mieszkańców dzielnicy, autografy o subtelnem piśmie, w których król wzywał swój lud do cierpliwości... W takie dni majster Méraut puszczał czółenko silniej, niż zazwyczaj. Wieczorami, zamknąwszy szczelnie drzwi, brał się do czytania cyrkularza, zawsze tej samej łagodnej