o dzieci... książę d’Athis... ma w palnięci...“. A stygnące ręce gestykulowały „kra... kra...“ na kołdrze.
Gdy Elizeusz przybył rankiem z Paryża, zbyt późno powiadomiony o tem druzgoczącem nieszczęściu, ojciec leżał wyciągnięty, nieruchomy i blady, z rękoma w krzyż złożonemu, głową odwrócony od ściany, wciąż czekającej na nową tapetę. Przez drzwi od pracowni, otwarte na przyjście śmierci, która wokół siebie wszystko usuwa, wyzwala, poszerza, widać było odpoczywające warsztaty, i warsztat ojca opuszczony, podobny do strzaskanego masztu na okręcie, gdzie nie zaświszcze już wiatr; i portret króla oraz czerwoną pieczęć, co przewodniczyły temu żywotowi, pełnemu pracy i wierności, a wysoko, w najwyższym punkcie zagrody w Rey, stare wiatraki, piętrzące się i szumiące na stokach, wyprostowane na jasnem tle nieba, o ramionach wzniesionych w rozpacznym geście. Elizeusz zapamiętał na zawsze widok tej pogodnej śmierci, co zaskoczyła pracownika pod rodzinną strzechą, zamykając oczy wpatrzone w znajomy widnokrąg. Uczuł zazdrość, on, którego porywało wszak marzenie i przygoda, co był wcieleniem wszystkich złudzeń chimerycznych.
Gdy powrócił z tej smutnej podróży, zaproponowano mu właśnie miejsce guwernera na dworze w X... Rozczarowanie jego tak było żywe, i tak bardzo zasmuciły go małostki, rywalizacje, zawistne kalumnje, pośród których się znalazł, oraz wielka pompa monarchji oglądanej zbyt blisko, od strony kulis, że mimo podziwu dla króla Ilyrji, pożałował swej szybkiej decyzji, skoro tylko odjechali mnisi i spadła pierwsza gorączka zapału. Powracały w pamięci wszystkie owe utrapienia, konieczność ofiary z wolności, z przyzwyczajeń. Przytem huczała wciąż
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/54
Ta strona została przepisana.