Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/58

Ta strona została przepisana.

romańskich, stał wiernie odtworzony grobowiec Chrystusa w Jerozolimie o drzwiach niskich i wąskiem wejściu, oświetlonem mnogością lampeczek grobowcowych, migocących z głębi swych wnętrz kamiennych nad Chrystusem naturalnej wielkości z kolorowego wosku, o ranach krwawiących żywą czerwienią z pod odwiniętego całunu. Na drugim krańcu podziemi, niby szczególna antyteza, obrazująca całą epopeę chrześcijańską, jawiła się jedna z owych dziecięcych reprodukcyj Narodzenia Dzieciątka, do której stajenka i zwierzęta, otoczone jasnemi barwami, zielonością z karbowanej bibułki, wyciągane są co roku z osłon legendy tak, jak wynikły ongi — bardziej prostacze, lecz niewątpliwie o wiele większe — z mózgu jakiegoś iluminata. Jak dawniej, gromadka dzieci i staruch, żądnych rzeczy tkliwych i cudownych, oraz biedaków, których umiłował Chrystus, kupiła się wokół żłobka, a pośród nich, — co Elizeusza zadziwiło, — w pierwszym szeregu tych pokornych wiernych, dwaj mężczyźni o wyglądzie światowym, dwie eleganckie kobiety w ciemnych strojach, klęczące na kamieniach; jedna z nich trzymała małego chłopczyka, obejmując go ramionami, skrzyżowanemi do modlitwy i obrony.
— To są królowe! — szepnęła jakaś stara, dysząc z podziwu.
Elizeusz zadrżał, poczem, zbliżywszy się, poznał delikatny profil i arystokratyczną postawę Chrystjana iliryjskiego, a obok niego, głowę króla Palerma, ciemną i kanciastą, o czole miodem jeszcze i zniszczonem. Widać też było włosy kobiet, włosy czarne i płowe, i — ten ruch namiętny matki. Ach, jak dobrze znał Méraut‘a ów ksiądz przebiegły, który zainscenizował, rzecby można, spotkanie młodego księcia z przyszłym guwernerem. Ci królowie wy-