dziedziczeni, przybywający dla złożenia hołdu Bogu, który na ich przyjęcie, jak gdyby również schronił się do krypty, to połączenie poniżonej królewskości i ubogiego ceremoniału, smętna gwiazda wygnańcza, wiodąca ku Betleem na przedmieściu owych zdetronizowanych władców, próżnych orszaku i darów, wszystko to targnęło jego sercem. I dziecko, szczególnie dziecko, tak wzruszająco chylące główkę ku zwierzętom w stajence, z ciekawością właściwą wiekowi, a miarkowaną przez jakąś wstrzemięźliwość cierpienia...
I wobec tego czoła młodocianego, gdzie tkwiła już przyszłość, jak motyl w swem jasnem zamknięciu, Elizeusz myślał ile trzeba będzie umiejętności i tkliwych starań, aby dać mu rozwinąć się wspaniale.
.
Prowizorjum w Hotelu pod Piramidami ciągnęło się trzy, potem sześć miesięcy: kufry były ledwie rozpakowane, walizy pozamykane, wokół — nieład i niepokój obozowiska. Z Ilirji nadchodziły codziennie doskonałe wieści. Republika, pozbawiona gruntu, nie mogła puścić korzeni w środowisku, gdzie brakło jej przeszłości i bohatera. Naród był zmęczony, żałował swych władców, i do wygnańców docierały niewzruszenie pewne rachuby, mówiące im: Bądźcie gotowi... Już wkrótce“. Nie wbito w apartamentach jednego bodaj gwoździa, nie przesunięto ani jednego mebla, nie wołając przytem z nadzieją: „Nie warto wszak“. Wygnanie przeciągało się jednak, i królowa zrozumiała niebawem, że pobyt w ho-