Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/74

Ta strona została przepisana.

poduszek, w sukni bladoniebieskiej z długim trenem, według panującej ówcześnie mody, Z pod magnetycznych, rzekłbyś, rzęs, rzucała spojrzenia na drzwi. Wiodące do apartamentów króla, z zagniewaną miną pięknej kobiety, która przystroiła się dla kogoś, co nie nadchodzi. Stary książę de Rosen, sztywny w swym mundurze, przemierzał salon wzdłuż i wszerz krokiem automatycznym, miarowym, niby wahadło zegara; coraz to zatrzymywał się przy jednem lub drugiem oknie, wychodzącem na ogród i dziedziniec, spoglądając wzrokiem z pod brwi namarszczonych niby oficer dyżurny, odpowiedzialny za porządek i należyty stan okrętu, I rzeczywiście wygląd okrętu przynosił mu zaszczyt. Czerwona cegła zabudowań, pawilon intendentury lśniły, zmyte deszczem, spadającym na czyste ganki i wyźwirowane aleje. Pośród dnia ponurego jasność, bijąca od tego wzorowego ładu, przenikała aż do wielkiego salonu, który rozweselało ciepło dywanów i kaloryferów, oraz umeblowanie w stylu Ludwika XVI, białe i złote, o klasycznych ozdobach, widniejących na boazerjach panneaux i wielkich luster, z których jedno dźwigało mały złocony zegar, strojny we wstążki. W rogu konsula z tej samej epoki podtrzymywała djadem ocalały z katastrofy i złożony w przezroczystem puzdrze. Fryderyka poleciła umieścić go tam, aby, jak mówiła, służył ku pamięci. I pomimo żartów Chrystjana, który uważał, że to muzeum wykolejonych władców jest w guście rocaco, — wspaniały klejnot średniowieczny, oprawny w stare złoto o wytłaczaniach i ażurach, błyszczał tonem starożytnej rycerskości pośród kokieterji wieku osiemnastego i wielostronnego smaku — dziewiętnastego.
Znajomy turkot powozu w alei zwiastował przybycie adjutanta. I to było coś warte.