Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/79

Ta strona została przepisana.

stra odbijają jeno sen wieków, którego zjawami są, rzekłbyś, lekkie na pułapach malowidła, a oddechem nierównym i lotnym — szmer bliskiej gdzieś wody. Ale najmocniej śpi w całym pałacu książę Herbert, który dopiero przed kwadransem wrócił z klubu, wyczerpany, zmożony, klnąc uciążliwy żywot viveura minio woli, dzięki czemu pozbawiony jest tego, co najwięcej kocha: koni i żony. Króla bowiem nie pociąga zgoła czynne życie na powietrzu, życie sportowca; a ponieważ król i królowa spędzają czas zdala od siebie, spotykając się tylko w godzinach posiłku, więc adjutant i dama dworu podporządkowują się temu trybowi, oddzieleni niby dwoje powierników w tragedji. Księżna udaje się do Saint-Mandé na długo przed obudzeniem się męża; gdy wraca on w nocy, śpi już, zamknąwszy się szczelnie. A gdy książę się skarży, Koleta odpowiada mu majestatycznie, choć uśmiech tai się w jej dołeczkach: „Tę ofiarę winniśmy naszym władcom“. Sroga to klęska dla zakochanego Herberta: pozostawiony w samotności wielkiej komnaty na pierwszem piętrze, widzi o cztery metry nad sobą pułap, a nad drzwiami malowidła Bouchera; wielkie zwierciadła wpuszczone w ściany odbijają jego postać w nieskończonych perspektywach.
A jednak, nieraz, będąc tak jak dziś znużony, mąż Kolety doznaje jakiegoś egoistycznego błogostanu; wyciąga się w łóżku, wolny od rozmówek małżeńskich i wraca do swych miłych nawyczek kawalerskich, okręcając głowę wielkim fularem jedwabnym, w którym nie śmiałby się pokazać drwiącym oczom swojej Paryżanki. Ledwie, znużony nocną włóczęgą, położył adjutant głowę na haftowanej poduszce herbowej, już zapada, niby w wilczym dole, w głębiach zapomnienia i odpoczynku. Lecz nagle wydobywa go stamtąd przykre uczucie światła, przesuwanego kil-