Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/89

Ta strona została przepisana.

cie, król, wprawdzie uwięziony, lecz wolny od ciężkiej troski, czytał, popijając Roederera i spoglądając przez uchyloną portjerę, czy krokodyl jest jeszcze.
Powróciwszy wieczorem do Saint-Mandé, stary Rosen ujrzał na ustach księżny najniewinniejszy z uśmiechów. Zrozumiał, że go wyprowadzono w pole i nie pisnął ani słówkiem o całej przygodzie. Rzecz stała się jednak głośna. Kto wie, przez jakie szpary w salonie czy przedpokoju, lub uchylone okno karety, dzięki jakiemu echu, między głuchą ścianą, a niememi drzwiami szerzy się w Paryżu skandaliczna pogłoska, zanim wyjrzy na szeroki świat, to jest dotrze do pierwszej kolumny modnego dziennika, a stamtąd do tłumu, wciskając się w tysiące uszu, stając się publiczną hańbą, tak jak była dotychczas zabawną anegdotą w ciasnem kole? W ciągu tygodnia Paryż bawił się historją małego piekarczyka. Nazwiska szeptane możliwie najciszej ze względu na tak wielkie osoby nie przeniknęły grubego naskórka Herberta. Lecz królowa domyślała się przygody, bowiem ona, która od czasu strasznej sceny zrobionej w Lublanie nigdy nie czyniła królowi wyrzutów, pewnego dnia, gdy wstawali od stołu, wzięła go na stronę.
— Opowiadają dużo, — rzekła poważnie, nie patrząc nań, o jakiejś skandalicznej historji, w którą zamieszana jest twoja osoba. O, proszę się nie bronić!... Nie chcę nic więcej słyszeć... ale pamiętaj o tem, co ci zostało powierzone. (Wskazywała ręką koronę o przysłoniętych w kryształowem puzdrze blaskach). Bacz, aby nie dotknęła jej hańba ani śmieszność... Trzeba, aby nasz syn mógł ją nosić.
Czy znała całą tę historję do gruntu, czy odgadywała prawdziwe nazwisko kobiety przez pół tyl-