Strona:PL De Bury - Philobiblon.djvu/48

Ta strona została przepisana.

ksiąg, przez Ptolemeusza przywiezionych do Egiptu, stało się pastwą płomieni. Jakiż to szczep atlantycki zginął wówczas! Ruch gwiazd, konjunktury planet, istota drogi mlecznej, prorocze komety, jednem słowem wszystko, co istnieje na niebie, czy w powietrzu! Któż nie drżał przed temi niegodziwemi całopalnemi ofiary, gdy inkaust poświęcono krwi, gdy błyszczący śnieg szeleszczących pergaminów pokrywał się krwią, gdy płomienie trawiące niszczyły tyle niewinnych, z ust których nigdy kłamstwo nie wyszło, gdy ogień, nie szczędzący niczego, zamieniał w popiół one tysiące pism, wieczystą głoszących prawdę. Że Agamemnon i Jefte zamordowali pobożne swe córki, to zbrodnia mniej wielka. Losy nieba, o których się Jonithus nie od człowieka dowiedział i nie przez niego, tylko dzięki bożemu natchnieniu; to, co głosił brat jego Zoroaster, który nieczystym służył duchom i nauczał Baktrów; wszystko, o czem święty prorokował Enoch, pan raju, zanim uniesion był z ziemi; wszystko, co Adam, pierwszy człowiek wpajał w swych synów, w sprawie rzeczy, które przyjść miały, a które, porwany natchnieniem, widział w księdze wieczności, — wszystko to, powiadają, zniszczyły straszliwe te płomienie.
Religja Egipcjan, zalecana przez księgę Logostiliosa; słynne rządy dawniejszych Aten, starsze o dziewięć tysięcy lat od Aten greckich; spostrzeżenia Chaldejczyków, którzy o kilka tysięcy lat wyprzedzają myślicieli rzymskich; święte obrzędy Arabów i Indów; Żydów ceremonje; Babilończyków budownictwo; rolnictwo Noego; czaro-