Strona:PL De Bury - Philobiblon.djvu/53

Ta strona została przepisana.

madzonych eliksirów i ziół; w księgach bowiem widzieliśmy przedmiot i bodziec naszych afektów. Tak więc temi świętemi naczyniami wiedzy rozrządzać mogła nasza wola, niektóre nam sprzedano, inne darowano, a inne wypożyczono na czas niejaki.
Nie dziwota, że widząc nas uszczęśliwionych tego rodzaju darami, chętnie troszczono się o to, aby zadowolić nasze życzenia i większy jeszcze okazywano zapał w pozbywaniu się ksiąg, niż oddawaniu ich w naszą służbę. Myśmy troszczyli się wzamian o ich sprawy, by im się wiodło i to tak, ażeby sprawiedliwości żadna nie stała się krzywda.
I zaprawdę, miłując złote i srebrne puhary, konie kosztowne i sumy wysokie, moglibyśmy największe posiadać bogactwa. Ale nad puhary przenosiliśmy księgi, liczyliśmy raczej rękopisy, niż czerwieńce, i woleliśmy raczej najmniejszy zeszycik, niż najwspanialszego rumaka.
Pozatem, mając przez króla niezapomnianej pamięci, powierzone sobie częste poselstwa, udawaliśmy się w rozmaitych sprawach państwowych i w czasach najniebezpieczniejszych bądź do Stolicy papieskiej, bądź na dwory Francji, ba i do innych potęg świata, a wszędzie szła z nami owa płomienna miłość do ksiąg, której żadne zdroje ugasić nie mogły; miłość, która, by dobry eliksir, osładzała nam wszystkie gorzkości podróży; miłość, która po niejednym trudzie przykrym, po ciemnych zakrętach spraw i nie dających się rozwikłać labiryntach polityki, pozwalała nam przyjemniejszą oddychać atmosferą.