Strona:PL De Bury - Philobiblon.djvu/64

Ta strona została przepisana.

i „Peri Hermeneias“ Arystotelesa, rzecz, dla której wielki ten filozof, jak mówią, pióro maczał w serdecznej krwi swojej. Wskutek szkodliwego pośpiechu i dzięki nie mniej zgubnemu dyplomowi uwalniają sobie drogi, wiodące do fakultetów, zbrodniczo kładą ręce na Mojżesza i lekkomyślnie skrapiają twarz swą wodą ciemności i gęstych obłoków powietrznych i głowę, nie uczczoną bielą wieku, chylą pod mitrę biskupią. A nie zbywa również na ludziach, popierających tego gatunku plagę kraju, niebezpiecznemi intrygami zwracających ją w kierunku osiągania tej fantastycznej godności duchownej. Nominacyjne dekrety Stolicy świętej, wydobyte od niej pochlebstwem, prośby kardynałów, których nie można było odrzucić, zachłanność krewnych i potężnych przyjaciół, chcących Syjon budować na swoim rodzie, wszystko to sprawia, że wnukowie ich lub synowie zajmują dostojeństwa kościelne, zanim z wiedzy i przyrodzenia do tego dorośli.
Ach! Dzięki tej chorobie, nad którą tak ubolewamy, widzimy, w smutnych tych czasach, palladjum Paryża wywrócone; szlachetna żarliwość wiedzy albo słabnie, lub całkowicie marnieje w środowisku, skąd ongi docierało światło do wszelkich zakątków świata. Spoczęły już wszystkie pióra piszących, plemię ksiąg nie rozrasta się dalej i niema nikogo, ktoby jako nowy objawił się autor.
Doktryny przedstawiają w szacie swych niezręcznych i wszelkiej logiki pozbawionych wykładów, chyba, że dorywczo, w tajemnych godzinach, nauczą się kilku subtelności angielskich, któremi gardzą publicznie.