Strona:PL De Bury - Philobiblon.djvu/95

Ta strona została przepisana.

tam inny niedowarzony jakiś pisarek próbuje zręczności swego pióra i w ten sposób widzimy bardzo często, że najpiękniejsze księgi tracą wartość i pożyteczność. Istnieje także pewien gatunek złodziei, w wysokim stopniu kaleczących księgi, ponieważ, dla napisania listu, obcinają brzegi stronic i odgryzają nawet kartki ochronne. Świętokradztwo takie powinno być pod grozą klątwy zakazane.
Przyzwoitość wymaga, iżby uczniowie, opuszczając refektarz, myli sobie ręce i zakurzonemi palcami nie brudzili oprawy księgi lub stronic. Wrzeszczący dzieciak nie powinien też przypatrywać się minjaturom początkowych liter rozdziałów i wilgotnemi łapami zbezczeszczać pergaminu, bo dziecko dotyka się wszystkiego, co widzi.
Ponadto, laików obojętnie patrzących na książkę, wywróconą grzbietem do góry, jako że niby leży dobrze, winno się uważać za niegodnych wszelkiego obcowania z książką. Kleryk, który umorusał się przy garnku, niech nie dotyka się skryptu, nie umywszy się przedtem; a tylko żyjący bez zmazy ma prawo kosztownemi opiekować się tomami.
Czystość rąk, a parszywe i ochrościałe są właściwością kleryków, wychodzi na dobre tak samo mnichom, jak księżom. Zauważywszy jakieś uszkodzenie książki, trzeba temu zaradzić jak najśpieszniej, nic bowiem nie rozszerza się szybciej, niż dziura, a rozdarcie, zaniedbanie na chwilę, da się później naprawić jedynie z lichwą.