— Nie przeszkodzisz mi pan, owszem wyświadczysz nawet przysługę... mam z panem do pomówienia...
— Ulica de Miromesnil, jeżeli się nie mylę — rzekł Ritter, gdy wsiedli do powozu.
— Tak. Numer 80.
Skoro konie ruszyli, baron rzekł:
— Drogi panie Loigney, powiedz mi, czy jesteś moim przyjacielem?
— Zdaje mi się, że niemasz baron powodu powątpienia o tem.
— Nie, jeko przyjaciela też proszę pana o odpowiedź szczerą.
— Z całego serca. O czem pan chce wiedzieć?
— O pani Daumont.
— Bardzo dobrze... Proszę pytać.
— Czy dawno znasz ją pan?
— Od kilku lat.
— Zdaje mi się, że słyszałem od pana, iż mąż jej jest pańskim kolegą?
— Tak. Jest pomocnikiem szefa wydziału w ministerjum spraw wewnętrznych. Jest to urzędnik sumienny i bardzo poważny... za cztery lub pięć lat kończy służbę.
— Słowem stanowisko dość skromne?
— Naturalnie.
— Czy wiadomo panu, jaki jest jego majątek?
— Wiem.
— Skromny, zapewne?
— Żaden. Oprócz pensji ani grosza.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/131
Ta strona została skorygowana.