— Więc cóż to szkodzi, skoro jest tak doskonale zakonserwowanym?
— Ależ on prawie nie ma włosów na głowie...
— Lepiej jest mieć miljony, niż włosy...
— Ja mam lat siedemnaście... a chociaż baron fest zakonserwowany tak dobrze, zawsze przy mnie będzie wyglądać za staro.
— Właśnie tak być powinno. Będąc młodą żoną człowieka... dojrzałego, będziesz mogła robić co ci się podoba, będziesz go wodziła za nos...
— Ja wiem, że niepodobieństwem mi będzie kochać tego Rittera...
— Ależ mój Boże! któż ci mówi o kochaniu!... wiem bardzo dobrze, że nie będziesz go kochała, i rzecz nie w tem... jest to małżeństwo z intereru...
My pragniemy dla ciebie nie miłości, ale majątku? I znaleźliśmy go... leży... tylko rękę wyciągnąć i, o ile od nas zależeć będzie, nie wypuścimy go. Jeszcze raz ci przypominam i zapamiętaj to sobie, musisz wyjść za barona... i radzę ci, żadnego wahania się, żadnego oporu, bo to do niczego nie doprowadzi. Potrafię cię ugiąć!
Ostatnie te słowa wymówiła głosem tak nakazującym i groźnym, iż Teresa nie miała nawet odwagi odpowiedzieć.
Czuła się zgnębioną, schyliła głowę, nie śmiejąc nawet otrzeć łez płynących po jej policzkach.
Nie mówiły już do siebie nic więcej, i gdy powóz zatrzymał się przed domem, wysiadły w milczeniu.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/145
Ta strona została skorygowana.