— Zapewne... ale marzenia urzeczywistniają się rzadko.
— Cobyś powiedział o małżeństwie twej córki i jednym z najbogatszych bankierów w Paryżu?
— Powiedziałbym, że takie małżeństwo jest niemożliwie.
— Nic niema niemożliwego dla osoby, która jest tak piękną jak panna Teresa. Wspomniałem ci przed chwilą o baronie Jerzym Ritterze... Czy znasz go?
— Słyszałem o nim, lecz nie widziałem nigdy.
— Majątek jego jest ogromny... on sam ma pięćdzięsiąt jeden lat... jest wdowcem, bez dzieci i samotność mu cięży.
— Posiadając miljony, łatwo może się ożenić.
— Na balu tam w ratuszu przedstawiłem go pani Daumont, poznał więc pannę Teresę, i tańczył z nią. Krótko mówiąc, zakochał się w niej i ma zamiar prosić cię o jej rękę.
Robert Daumont wzruszył ramionami.
— Czy myślisz, że żart ten wezmę na serjo?
— To nie jest żaden żart, a najlepszym dowodem, że jestem proszony przez barona uprzedzić cię o jego zamiarach względem twej córki.
— Odpowiedź moja bardzo prosta: zgadzam się z całego serca.
— Otóż kochany kolego, żeby rzeczy doprowadzić do skutku, potrzeba, byś trochę przezwyciężył swoje nałogi.
— Co przez to rozumiesz?
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/156
Ta strona została skorygowana.