Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

niechęcią do występowania w towarzystwach. Ale na koniec zdobyłem go.
— Jakże ci wdzięczny jestem! Czy pan Daumont wie o moich zamiarach?
— Naturalnie i zgodził się tylko dla tego, że wie o nich.
— Więc nie odmówi mi ręki swej córki?
— Przedewszystkiem aprobuje on wszystko, co uczyni i zdecyduje jego żona, która ma nad nim wpływ nieograniczony. Do niej więc powinieneś baron się zwrócić, i wierz mi pan, nie potrzebujesz obawiać się odmowy.
— Nie wiem, jak mam wyrazić panu moją wdzięczność. Jesteś pan najlepszym, najszczerszym moim przyjacielem — rzekł Ritter, ściskając serdecznie rękę szefa biura. — W czwartek zapraszam pana na obiad wraz z państwem Daumont i zachwycającą Teresą. Ale, ale, adres ich?
— Ulica Trudaine Nr. 21.
— Jutro poszlę zaproszenia. Może by dobrze było zaprosić kilku moich przyjaciół?... jak pan myślisz? Obecność kilku osób ze świata, może tych pań nie rozgniewa?...
— Nie powinnaby... może nawet lepiej, jeżeli będzie kilka osób. Tak szczupłe kółko, gdy pierwsze lody jeszcze nie złamane, mogłoby właśnie ich krępować.
— Rzeczywiście, masz pan słuszność... Możemy nadto urządzić wieczorek muzykalny... jak pan myślisz?