Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/173

Ta strona została skorygowana.

— Ubierz się gdyż zaraz po śniadaniu wyjdziemy na miasto.
W godzinę później Teresa weszła do swego pokoju nałożyć rękawiczki i kapelusz, lecz przed wejściem podniosła roletę u okna i wzrokiem pełnym miłości spojrzała w okno Gastona.
Rzeźbiarz, który już siedział przy pracy, podniósł w tej chwili głowę. Spostrzegłszy Teresę, przesłał jej rękę pocałunek. Ona odpowiedziała mu takim samym gestem i opuściła roletę.
Gaston zabrał się znowu do pracy.
Czasu pozostawało niewiele, a leżało mu bardzo na sercu usprawiedliwić zaufanie pana de Lorbac i wykonać posąg na termin. Egzaltowany i często nawet lekkomyślny, był przecież uczciwym, sumiennym i miał cześć dla wszystkiego, co było szlachetnem i honorowem.
Podczas nocy ubiegłej, której wypadki i okoliczności opowiedzieliśmy wyżej, nie był w stanie przytłumić namiętności palącej mózg jego, i dopuścił się przestępstwa. Tak, przestępstwa, nawet bardzo wielkiego, zeznawał to, ależ nie wyrzucał go sobie i nie żałował, uważał je bowiem jako węzeł niemożliwy już do zerwania, jako nieprzebytą przeszkodę, o którą będą musiały się rozbić haniebne plany pani Daumont.
Od tej chwili Teresa należała do niego, on będzie ją bronić i nikt w świecie nie zdoła mu jej wydrzeć. Sytuacja ta nakładała na niego obowiązki, a przedewszystkiem konieczność spiesznego napra-