— Rozporządzają moją duszą, mojem sercem, moją osobą — mówiła mu ze łzami w oczach. — Sprzedali mię... chcą, bym została żoną Rittera...
— Nigdy to nie nastąpi! — zawołał Gaston — miej tylko ufność we mnie.
— Uczynię wszystko, co mi polecisz.
— Bez namysłu?... bez wahania?...
— Przysięgam ci!...
— Nawet jeśli powtórzę, com ci już proponował, a na coś się nie zgodziła, że trzeba dom opuścić?
— I na to się zgodzę... widzę, że jedynie to tylko może mię ocalić. Nie będę już się wahać, gdy powiesz mi, będę gotową...
— Bądź więc gotową od tej chwili... odjedziemy dziś w nocy...
— Dzisiejszej nocy! — zawołała Teresa przerażona.
— Tak. Wszystko jest przewidziane i przygotowane. Od dwóch dni mam już najęty domek w małej wiosce, odległej o dziesięć mil od Paryża. Tam ukryjemy naszą miłość, nasze szczęście aż do dnia, w którym rodzice twoi nie będą mogli odmówić mi twojej ręki. Ja będę pracować, bo wiesz, że nie jestem bogatym, i własnej pracy tylko będziemy zawdzięczać nasze utrzymanie. Zatrzymam jednak moje mieszkanie w Paryżu, potrzabne mi ono dla ułatwiania interesów. W tej dzielnicy miasta nikt nie będzie podejrzywać, żeś ukryła się u mnie, nikt bowiem nie wie o naszej znajomości, Słowem, wszystko prze-
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/213
Ta strona została skorygowana.