— I my się tego obawiamy, a to przypuszczenie zabija nas!
Nagle odźwierna krzyknęła i uderzyła się w czoło.
— Co pani stało się? — zapytał Robert Daumont.
— Czy państwo pewni jesteście, że panna Teresa chciała odebrać sobie życie?
— Pewności nie mamy żadnej, ale jej list naprowadza nas na tę myśl, i to tak wyraźnie, że prawie trudno jest wątpić...
— Dobrze byłoby jednak, żebyście państwo rozpoczęli poszukiwania... żywej...
— Poszukiwania żywej? — powtórzyli naraz małżonkowie.
— Cóż to znaczy? mów pani jaśniej. Czy wiesz pani cokolwiek?
— Tak, tylko nie wiem, czy to ma związek z ucieczką panny Teresy, choć mi się zdaje... Może powinnam była zawiadomić państwa o tem dawniej, ale nie przywiązywałam do tego żadnej wagi. Wiadoma rzecz zakochani... Nie ma się co dziwić, gdy w domu jest młoda ładna panna, a córka państwa była prześliczna...
— Zakochani? — powtórzyła pani Daumont — nie rozumiem...
— Za pozwoleniem, proszę o trochę cierpliwości. Mówiła pani, że ten bogaty bankier, który chciał się z nią ożenić, ma lat pięćdziesiąt?
— Tak.
Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/241
Ta strona została skorygowana.